Zielony Dziennik

Z legend Kazimierza Dolnego

Niecierpliwy Podróżniku, Pielgrzymie łakomy smaków historii, Poszukiwaczu przygód przemierzający Polskę by znużony dobić do wiślanego portu i poczuć specyficzny klimat Kazimierza Dolnego zatrzymaj się! Zatrzymaj się na moment bo utrudzony bieganiną pomiędzy straganami wypełnionymi masą kiczowatych pamiątek, zapominasz o prawdziwym sensie swej wyprawy w niecodzienny wymiar tej malowniczej krainy. Bezmyślnie wypełniasz konto pseudo kazimierskimi atrakcjami: zjadasz koguta, oscylujesz pomiędzy Dużym a Małym Rynkiem w poszukiwaniu nowych kolczyków czy modnej bluzki, pstrykasz dziesiątki zdjęć, by „pozaliczać” tutejsze miejsca warte zobaczenia, na koniec znużony pochłaniasz pizzę bądź kebab by całość dopełnić włoskim lodem, którego nie może zabraknąć w Twoim menu. Wszystko to jest ważne, potrzebne, ludzkie, ale czy nie za bardzo Drogi Podróżniku zatracasz się w przyziemnej warstwie, która zaślepia tanim chwytem marketingowym? Zmęczony powracasz do domu, w głowie tysiące kolorowych wspomnień miesza się ze smakami zjedzonych potraw. Ale gdzie podziała się Twoja dziecięca fascynacja tym co proste, wręcz pierwotne, zupełnie odbiegające od dzisiejszych norm? Gdzie schowałeś wzruszenie na widok gołębia przelatującego tuż nad Twoją głową? Teraz już Cię to nie bawi, złościsz się bo nagle coś zakłóca Twój rytm, śmiać się nie wypada, bo jeszcze ktoś nazwie Cię błaznem. A kto ukradł Twoją ciekawość świata, zapał do poznawania tego co w Tobie głęboko zakorzenione?
Człowieku zagubiony w labiryncie materializmu, złapany w sieć komercyjnej łamigłówki zatrzymaj się i spróbuj odnaleźć w sobie szczyptę fantazji, niewinnej wnikliwości w drobiazgowość, ukrytą może to w odłupanym fragmencie starej kamienicy bądź złotej pajęczej nitce, skrzętnie ukrytej w zaułku wąskiej alejki. Doszukuj się w tym co niepozorne, błahe niejednokrotnie jakiejś magii, może nawet tajemnicy. Stań i zachłannie zapatrz się w bajkową scenerię zapominając o gwarnym tłumie dookoła. To nic nie kosztuje a przepis na zasmakowanie Kazimierza jest banalny i prosty w wykonaniu. Wystarczy jedynie szaleńczo zakochać się by móc odwzajemnić żywo tętniącą miłość, żarliwie bijącą z tego królewskiego zakątka.
Drogowskazów dla nienasyconych podróżników jest bardzo wiele. Niezliczone ilości kolorowych przewodników dumnie prężą się na sklepowych półkach. Wszystkie tak do siebie podobne, różni je głównie tytuł, jeden bardziej wykwintny od drugiego. Z barwnych okładek emanują żywo nasycone kolory przyciągające uwagę przechodniów, nie mogących obojętnie przejść obok wystawy oferującej tak wiele nowości. Lecz pomimo swej niewątpliwie bujnej wielobarwności, najlepszym i najbardziej wiarygodnym przewodnikiem jest wrażliwa i piękna dusza podróżnika. Dzięki niej przed obserwatorem rozpościera się kraina niewyobrażalnych emocji, doznań obfitych w zachwyt. Sprawia, iż historia pełna płomiennych uniesień, zagadkowych odkryć, sama, wiedziona lekkim powiewem zamierzchłych wieków, przybywa na skrzydłach pozwalających przebić barierę czasu. Kazimierskie wrota uchylają rąbka tajemnicy tym, którzy zachłannie wdychają jego niecodzienną woń. Jedno muśnięcie rześkiego powietrza znad rozkołysanej rzeki sprawia, iż powrót staje się niemalże koniecznością.
Kazimierz Dolny usytuowany w doborowym towarzystwie potężnej, majestatycznej wręcz Wisły, roztacza wokół siebie prawdziwie egzotyczną aurę. Zupełnie odmienny, tryskający indywidualizmem, nie przez przypadek nazwany Perłą Lubelszczyzny. Błyszczący, ale nie tandetny, jedyny w swoim rodzaju, jak perła drogocenny, ukryty w głębinie neonowych metropolii, pozwalający jak ta perłowa drobinka odnaleźć się jedynie najbardziej wytrwałym poszukiwaczom. Ta niewątpliwie królewska osada założona przez Kazimierza Wielkiego prawdziwie emanuje magiczną mgłą, unoszącą się niczym delikatne babie lato nad osnutym tajemniczością niebem.
Życie Kazimierza Dolnego tętni przede wszystkim pośród malowniczych kamienic Dużego i Małego Rynku. Stanowią one nie tylko źródło historycznego powiewu, ale to w ich podcieniach można schronić się przed natarczywymi strugami deszczu. Gdzieś na poddaszu utrudzone drogą jaskółki odnajdują swój dom, pieczołowicie budując przytulne gniazda. Tajemnicze koty snują się melancholijnie po gontowych dachach, przyprawiając o dreszcze swą wymyślną akrobatyką.
Z kazimierskiego bruku jak świeże kwiaty po obfitym deszczu wyrastają rozmaici artyści – malarze, będący żywą wizytówką miasteczka. Oni nadają mu ten specyficzny klimat, w którym to odnajdują nieograniczone możliwości inspiracyjne, pełne unikatowych krajobrazów, nagłego przebłysku słońca na groźnie zachmurzonym niebie, które, jak mówią, tylko tutaj posiada tak żywo nasycone kolory. Przechadzając się pomiędzy drewnianymi stojakami „odzianymi” w sztukę, należy bacznie przyglądać się każdemu dziełu, nie pomijając chociażby najmniejszej akwareli. Należy wręcz wedrzeć się w głąb obrazu, by odnaleźć część samego artysty pozostawioną tylko dla wnikliwych badaczy. Z Kazimierzem związani byli wielcy, wręcz wybitni artyści, będący ikonami malarstwa. To tutaj swoje dzieła tworzyli Andrzej Jałowiński i Franciszek Starowiejski, a móc poznać tak wspaniałych ludzi i na własnej skórze doświadczyć bliskości ich twórczych fascynacji to bezcenne uczucie.
Całość Dużego Rynku wieńczy romantyczna studzienka osadzona tuż na jego środku. Wokół niej często napotkać można statycznego mima bądź białą damę czekających na przychylność ofiarnego przechodnia. W upalne dni ochłodzić się można rześką wodą kapiącą wprost na ręce spragnionego wędrowca. Jak miło zatrzymać się i popatrzeć na ochoczo rozbawioną gromadkę dzieci, radośnie pluskających się w świeżo utworzonych kałużach.
To z pewnością centralne miejsce skupia na sobie uwagę tłumnie przybywających turystów. Przyciąga rzeczywistym pięknem gwarnych kawiarni, kolorowych straganów z pamiątkami czy rozmaitymi galeriami serwującymi różnorodną sztukę. Bajkowe kamienice służą garścią historii a ich magnetyzm przyciąga chciwe oko żądne nowych doznań. Wizerunek Świętego Mikołaja z pewnością skupi uwagę niejednego wędrowca. Lecz nie wolno ograniczać się jedynie do „oklepanych” standardów. Należy podążać dalej, wyżej, głębiej, by doszukać się czegoś nowego, odmiennego, będącego zarazem naprawdę wartościowe.
Dla niestrudzonych poszukiwaczy dopełnieniem całości tej niecodziennej wyprawy może być wspinaczka na Górę Trzech Krzyży. Podążając wyznaczonym szlakiem dotrzemy w miejsce, nawiązujące zapewne do biblijnej Golgoty. To zmusza do refleksji, nastraja patetycznością, przenosi w wymiar mistycznej tajemnicy. Osamotnione, wbite głęboko w ziemię, szeroko rozpostarte, niemo patrzą na panoramę Kazimierza skąd rozpościera się prawdziwie nieziemski widok odsłaniający całe piękno nadwiślańskiej krainy. Miejsce to napawa przedziwnym uczuciem, doznać wręcz można namacalnej obecności samego Boga. Z góry tej być może, na śnieżnobiałych skrzydłach odlatują pracowite anioły, dobre duchy pełniące pieczę nad osadą magiczną, osnutą aurą bajkowej tajemnicy. Bezszelestnie, niczym targane powiewem wiatru piórko, dryfują nad głowami mieszkańców i przejezdnych bywalców, chroniąc ich w skrytości od wszechobecnych niebezpieczeństw i natarczywych zagrożeń.
Nieopodal nieśmiało wynurza się potężna baszta, pamiątka po czasach świetności i chwały zamku, który teraz przyciąga zamierzchłą tajemnicą. Wzniesiony za panowania Kazimierza Wielkiego, zrodzony z pewnością z płomiennej miłości wielkiego władcy ku krainie niezwykle bujnej i obfitującej w naturalne cuda. To pozostałość minionych chwil, bezpowrotnie utraconych, nadgryzionych przez nieunikniony ząb czasu. To ogromny fragment zatraconej już historii, która odradza się jedynie poprzez gloryfikowanie jej namacalnych pozostałości. Osadzony na wzniesieniu, z góry spogląda z niewypowiedzianym wzruszeniem na tętniące życiem miasteczko, w którym to na jego oczach niegdyś rozgrywała się prawdziwa historia.
Po Kazimierzu wędrować można całymi, długimi godzinami, napawając się jego urokami i niezwykłym klimatem. Spacerując wzdłuż Wisły poczujemy rześką bryzę i powiew delikatnego wiatru w rozwianych włosach. Tutaj kultura miesza się z tradycją i religią. Na każdym kroku natrafić można na miejsca święte i Domy boże. Zmęczeni wspinaczką po kamiennych nierównościach dotrzemy do Kościoła Farnego, majestatycznego, okazałego, dumnie patrzącego na piękno miejsca, w którym go osadzono. Przemierzając zaś kilkadziesiąt drewnianych schodów, noszących w sobie kroki wielu zapewne wspaniałych ludzi, dojdziemy do Klasztoru Ojców Reformatów, o którym to w jednej ze swych nowel pisał wybitny Bolesław Prus.
O niezwykłości Kazimierza Dolnego nad Wisłą można rozprawiać i debatować w nieskończoność. Ale tylko bliskie z nim spotkanie, zupełnie sam na sam, może sprawić, iż legenda przerodzi się w rzeczywistość, która rozegra się prawdziwie na naszych oczach.

ZielonyDziennik.pl, Ilona Opolska