Zielony Dziennik

Dziennik emigranta:o nałogu czytania

05.01.2011 Dzień piąty.
O tym że czytanie też może być nałogiem

Czytanie zabiera mi znakomitą część czasu. Bo moje czytanie to nie jest nałóg, to jest bliżej opętania. Potrzeba czytania jest dla mnie jak narkotyk. Jeśli nie mam książki, a najlepiej pięciu odłożonych do czytania to mi czegoś brakuje. Czuje niedosyt. Fizyczny dyskomfort. Czytam przy jedzeniu, podczas robienia obiadów, w o zgrozo – w toalecie. W autobusie. W poczekalni do lekarza czy urzędu. Na stojąco, siedząco i leżąco. W każdej pozycji. Czytam w internecie, czytam książki, magazyny, gazety, ulotki.
Cokolwiek wpadnie mi w oczy – jeśli nie mam książki pod ręką. Albo gazety. A jak nie mam i tego, to absolutnie cokolwiek się nawinie: recepty, wydruki, rachunki, to co znajduje się na opakowaniach jedzenia. Jeśli nie czytam czuje się tak samo jak (zapewne – bo nie miałem ochoty lub odwagi spróbować) narkoman na głodzie. Jest mi niedobrze, ręce mi się trzęsą, gardło domaga się napoju. Głód z braku tekstu przed oczyma to chyba najstraszniejsza forma uzależnienia. To uzależnienie nowego sortu. Coś podobnego do uzależnienia od internetu, ale nie takie straszne. Bo nie masz na co zwalić tego nałogu. Bo on ci, przynajmniej teoretycznie, nie szkodzi – chociaż ktoś może powiedzieć, że to zależy od tego co czytasz. (Zgodnie z mottem anegdoty, którą kiedyś usłyszałem: otóż wielki wezyr turecki będąc a Aleksandrii zobaczył wielką bibliotekę i postanowił ją zburzyć. Jako uzasadnienie powiedział: w bibliotece znajdują się dwa rodzaje książek – te które są zgodne z Koranem i te, które są jemu przeciwne. Zatem: książki które są przeciwne Koranowi są niebezpieczne – bibliotekę należy zniszczyć.
A książki które są zgodne z Koranem? Te są zbędne – odparł wezyr – bibliotekę należy spalić. Co też uczyniono… ze stratą dla wszystkich potomnych. Całe szczęście, że już wtedy w Europie dostępne były kopie antycznych dzieł przetłumaczone z języka arabskiego.) Więc generalnie – to co możesz przeczytać też może ci zaszkodzić. Zapewne w tym miejscu zgodzą się ze mną wszyscy hipochondrycy, którzy wertowali książki medyczne w poszukiwaniu chorób, na które są mogą chorować.
Poza tym trzeba wiedzieć co czytać, a przynajmniej powinno to być ważne, to co czytamy. I oto w sukurs przyszło angielskie BBC, używając do tego aplikacji facebooka (book list challange) – ujawniając sto książek, które powinieneś przeczytać przed śmiercią. Kilka lat wcześniej o wybór najbardziej ulubionych książek poproszono widzów programów BBC i tak powstał ten zbiór. Co przedstawia ten spis? Sto najważniejszych książek jakie ukazały się od początków piśmiennictwa do czasu obecnego? Nie, co to, to nie. Znaleźć tu można wiele rzeczy – od biblii aż do cyklu powieści J.K Rowling o Harrym Potterze. To co zadziwić może polskiego czytelnika to fakt, że zbiór ten jest wyraźnie angielskocentryczny, ale w końcu zapytano o te książki Anglików. Ze stu książek zaledwie kilkanaście pozycji stanowią książki wychodzące poza ramy literatury angielskiej.
Wśród autorów jest tylko paru Francuzów i Rosjan. Nie zauważyłem żadnego Niemca, Włocha, Portugalczyka. Z przypadku znalazł się też jeden Polak. Niestety też mieści się on w kręgu literatury angielskiej – bo jest to nikt inny, ale Joseph Conrad i jego Jądro ciemności. Z nowszych powieści nie wiedzieć czemu znalazła się książka Dana Browna – Kod Leonarda DaVinci, książka owszem ciekawa, ale żeby koniecznie ze 100 najważniejszych książek z całego świata trzeba było wybrać właśnie tą? Za to aż cztery powieści Jane Austin. I choć nie mam nic przeciwko tej pani, to myślę, że można byłoby wybrać coś innego zamiast jej trzech książek.
Przyznam się też bez bicia, pogrążając w smutku wszystkich miłośników Tolkiena (który zajmuje dwa miejsca na liście), ale jego Władcę Pierścieni nie przeczytałem, próbowałem, ale po kilkudziesięciu stronach odłożyłem na bok. Nie żeby nie była ciekawa, ale jednak nie złapała mnie od pierwszych stron. Bo niestety ja tak mam, jak książka nie spodoba mi się przez pierwsze kilkanaście stron (Tolkienowi dałem czterdzieści stron na to „porwanie”) to ją odkładam. Nie ważne jak wyśmienita, ważna, czy ciekawa ta książka jest w poważaniu innych. Po prostu – nie chwyta, odkładam i biorę następną. Jedyny wyjątek jaki do tej pory popełniłem to było Imię Róży Umberto Eco – książka mnie zaciekawiła tak bardzo, że nawet trudny styl pisania mi nie przeszkodził, chociaż się męczyłem.
Ważne jest, co się czyta, ale nie znoszę jak ktoś mi coś wmawia, że mam przeczytać. Bo co? To mnie wzbogaci? Kod Leonarda DaVinci? Bez przesady. Wszystkie te listy nie są obiektywne. I nawet przeczytanie takiej listy jest w zasadzie marnotrawieniem czasu. Zatem co bierzemy w zamian? Ja mam ciekawą historię nowożytną Arabów. A Państwo?
Klikając w poniższy link możecie znaleźć pełną listę stu książek:
http://www.bbc.co.uk/arts/bigread/top100.shtml

Pozdrowienia znad kolejnej książki

Artur Pomper