Zielony Dziennik

Dziennik emigranta: o raporcie

12.01.2011 Torquay

Dziennik emigranta: o katastrofie w Smoleńsku

Dostaliśmy dziś do ręki pierwszy kompletny raport o przyczynach tragedii w Smoleńsku. Rosjanie powiedzieli nam dlaczego według ich zdania feralny samolot się rozbił. Tak jak się można było spodziewać Rosjanie sami siebie wybielają zrzucając winę na Polaków oraz złą pogodę. To nie jest żadna nowość, ani nic nieoczekiwanego. Można się tego było spodziewać.

Nie wiem też dlaczego, ale wydaje mi się, że ludzie czekali na ten raport i oczekiwali jakiejś wielkiej bomby, jakiegoś olśnienia. Nowej ukrytej prawdy, którą ten raport miał odsłonić. I się nieźle rozczarowali. A przecież od miesięcy wałkowano temat we wszystkich możliwych mediach.
Nic nowego tutaj nie można było powiedzieć.

Pierwszym w kolejce do niezadowolenia będzie i jest oczywiście brat świętej pamięci prezydenta też było, że z tego raportu ktoś nie będzie – Jarosław Kaczyński. Nie wierzę, że jego cokolwiek innego poza orzeczeniem winy premiera, całej Platformy oraz Komorowskiego z Putinem mogło go zadowolić. Mogę zrozumieć jego ból jako człowieka, ale nie lubię jak osobistą tragedię używa się do rozgrywek politycznych. Raport, który zadowoliłby Kaczyńskiemu nikomu innemu tak na prawdę nie był potrzebny. Co więcej jak się wydaje choćby jak zmieniano i przeinaczano fakty taki wynik śledztwa jest przede wszystkim nieprawdziwy. Jeśli Jarosław Kaczyński oczekiwał takiego zakończenia sprawy to albo postradał swoje zmysły, albo oszukuje się totalnie. W każdym z przypuszczalnych scenariuszy on i tak byłby niezadowolony.

Niezadowolony jest jak najwyraźniej premier, który chyba był zbyt naiwny w oczekiwaniu, że Rosjanie ujawnią bezstronny raport. Naiwność, którą premierowi trudno wybaczyć. Nie jest przecież on politykiem od wczoraj. Na początku można jeszcze było mieć nadzieje, że nastąpiła odwilż w stosunkach polsko-rosyjskich, ale po paru tygodniach niezbyt owocnej współpracy okazało się, że nawet ta nadzieja nie ma zbytniego uzasadnienia.
Popatrzmy z jego punktu widzenia – jest pomiędzy Kaczyńskim, rodzinami tragicznie zmarłych, pomiędzy obrońcami krzyża, a w dodatku czuje na plecach oddech nowych lepszych relacji z Rosją. Ja mu na pewno nie zazdroszczę. Może był przekonany, że raport opublikują znacznie później? Dziewięć miesięcy to strasznie krótko. A sam premier, chyba nie miał pojęcia, że to będzie już teraz skoro wybrał się na zapewne zasłużone wakacje.

Może trzeba było nalegać na komisję międzynarodową z przedstawicielami Stanów Zjednoczonych oraz Unii Europejskiej? Tylko, że co by to dało? Wynik byłby ten sam – raport na 99,99% powiedziałby: samolot się rozbił ze względu na splot nieszczęśliwych wypadków, złej pogody, błędów popełnionych przez pilotów i kontrolę lotniska oraz na stres i naciski wobec pilotów towarzyszące wyprawie.

A to, że dowódca wojsk lotniczych miał trochę alkoholu we krwi? To dla mnie zupełnie niezrozumiała gra. Nie trudno zaś oskarżać kogoś, kto się nie może obronić. Poza tym jakie to ma znaczenie? On nie prowadził samolotu. Piloci byli trzeźwi – i to jest najważniejsze.

Rosjanie ze swojej strony nie chcą się przyznać do jakiejkolwiek winy. Nie ma się czemu winić. Nikt nie chce się przyznać, wziąć na siebie odpowiedzialności, a potem pewnie płacić odszkodowania. To zrozumiałe. Nie wiem czy Rosjanie chcą jeszcze coś na tym ugrać, ale to przyniesie czas. W każdym razie pokazali raczej jak nie pisać raportów. Jeśli polskich uwag do raportu było tak dużo, to znaczy, że coś nie zostało sprawdzone, dopilnowane. Szkoda. To mógł być dobry początek nowego otwarcia w stosunkach polsko-rosyjskich.

Ważna jest jednak sprawa braku procedur, które umożliwiły zebranie na pokładzie jednego samolotu przedstawicieli różnorakiej władzy w państwie. To jest największy skandal tej tragedii. W tym przypadku rozumiem premiera, który nie chciał, żeby prezydent leciał tym samym samolotem. Jakoś inne kraje mają specjalne procedury, które uniemożliwiają podobne wydarzenia.

Jednak to co najważniejsze w tej sprawie, to raport, choć niekompletny potwierdził fakty, a w nim najważniejszy – samolot nie rozbił się poprzez jakikolwiek sabotaż. Rozbił się z przyczyny fatalnych warunków atmosferycznych. Oczywiście to nie zamknie nikomu ust, ale może odbierze jeden argument.

Artur Pomper