Zielony Dziennik

Obama w Polsce

Wizyta prezydenta Stanów Zjednoczonych w Polsce. W piątek rozpoczyna się wizyta prezydenta Baracka Obamy w Polsce.

To jego pierwsza wizyta w naszym kraju, w zeszłym roku prezydent nie dotarł na pogrzeb tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego z powodu wybuchu wulkanu na Islandii (wizytę odwołało wtedy wiele zagranicznych ekip rządowych). Większość Polaków uważa, że wizyta generalnie nie ma większego znaczenia w zacieśnianiu polsko- amerykańskich stosunków. Dla Obamy to jest raczej turnee po Europie w celu budowania wizerunku. Znaczenie dla Polski będzie niewielkie, a w Stanach jeszcze mniejsze. Jednocześnie Polacy zarzucają Ameryce podporządkowanie polskiej polityki zagranicznej jej interesom, które nie zawsze są zbieżne z polskimi.

Prezydent Obama ma si spotkać z prezydentem Komorowskim, premierem Tuskiem, rodzinami ofiar Katyńskich, złoży wieniec przy pomniku Nieznanego Żołnierza, Powstania Warszawskiego oraz Powstania w Warszawskim Getcie. ”Sensacyjną” wiadomość puścił dziś Jarosław Kaczyński, mówiąc, że skorzysta z zaproszenia na spotkanie z Barackiem Obama, gdyż to jest w “interesie Polski”, cokolwiek dla niego miałoby to znaczyć. Zapowiedział, że będzie się pytał o Smoleńsk i katastrofę prezydenckiego samolotu w zeszłym roku. Z pewnością Obama się „cieszy”. Nie wiem tylko po co, bo Obama nic nowego mu nie powie – to nie jest dla niego temat ważny. Poza tym on nie ma nic do gadania w tej kwestii, nawet gdyby chciał – to jest sporna kwestia pomiędzy Polska a Rosją, Stany Zjednoczone z pewnością nie chcą się do tej sprawy mieszać. Niezależnie co chciałby Jarosław.

Wszystko dobrze. Tylko czego my sobie życzylibyśmy z tej wizyty? Co Obama musiałby zrobić, żebyśmy byli zadowoleni. Już przecież obiecał, że załatwi przed końcem swojej kadencji kwestię zniesienia wiz dla Polaków. Ciekawe czy mu się uda? Bo to nie od niego samego zależy, pomimo tego, ze jest głowa tego państwa z największymi, w ichniejszym systemie, uprawnieniami.
Poza tym w zasadzie dostaliśmy od Ameryki (oczywiście nie za darmo) już wszystko, co byśmy chcieli. Ze względu na różnice potencjałów Polska nie jest dla Stanów jakimś strategicznym partnerem. Nie ma najmniejszych szans na jakąś dużą bazę wojskowa amerykańskiego wojska – dla mnie osobiście to kuriozum. Przecież kiedyś z takim trudem pozbyliśmy się Rosjan z ich armia (wtedy to czuliśmy jako ograniczenie naszej suwerenności, a nie gwarant pokoju) to po co ich zamieniać na kogokolwiek innego? Nie widzę potrzeby z dwóch powodów. Polsce na razie (i przez następne parę lat) tak naprawdę nic nie grozi, żeby Amerykanie nam coś byli w stanie pomóc. Po drugie Stany Zjednoczone chcą właśnie ograniczyć deficyt budżetowy i z pewnością nie stać ich na to, żeby się u nas zadomowić. Zresztą niedawno była mowa o likwidacji jednej z baz w Niemczech właśnie ze względu na koszty.

To co nam byłoby potrzebne to nowe technologie i inwestycje amerykańskie. O to powinniśmy zabiegać, jak najbardziej. Może Komorowski albo Tusk wziąłby ze sobą, tak jak to jest w zwyczaju wszystkich innych przywódców światowych, polskich przedsiębiorców ze sobą jak gdzieś lecą? Nic by im złego się nie stało. Wszyscy inni tak robią. Inna sprawa, że to powinniśmy zabiegać o inwestycje od podstaw – na przykład budowanie jakiś fabryk (choćby i zbrojeniowych) oraz powinny to być inwestycje wysoce zaawansowane technologicznie. To jest coś, co mogłoby nam pomoc, to jest coś co by nam się przydało. Może jakiś amerykański uniwersytet chciałby z polskim odpowiednikiem stworzyć razem jakieś laboratorium badawcze? A co z nostryfikacja polskich dyplomów w Stanach Zjednoczonych. To powinny być nasze priorytety współpracy – resztę już albo udało się uzyskać, albo są niemożliwe do zrealizowania. Powinniśmy też się zastanowić jak widzielibyśmy pomoc amerykańskich firm w wydobywania gazu ze zbiorów łupkowych – przecież to musi być tak, żeby obie strony były zadowolone: my mielibyśmy gaz i zabezpieczone środowisko naturalne, a Amerykanie pieniądze. Na pewno przydatne było skodyfikowanie naszego prawa, żeby było podobne do amerykańskiego, bo u nich to już wszystko działa. Bo przecież to właśnie Amerykanie opracowali takie metody, ze są już niezależni od importu gazu. To jest coś, co chcielibyśmy osiągnąć i jeśli Amerykanie mogą nam pomóc – to jest to kolejne pole współpracy.

Polska dyplomacja powinna się zastanowić, jak sprawić, żeby nasze wzajemne relacje były jak najbardziej zrównoważone. Nie możemy tez za każdym razem oglądać się co Amerykanie powiedzą – czyżbyśmy zapomnieli, ze przez pięćdziesiąt lat oglądaliśmy się na wschód? Dla mnie nie ma wielkiej różnicy na kogo się oglądamy, ważne jest to, żeby w końcu przestać. Jeśli powinniśmy czegoś chcieć, to równego traktowania. Ale żeby to osiągnąć musimy sami wiedzieć, czego chcemy. Bateria patriotów? To nie wystarcza do obrony nawet Warszawy. Pytanie jest takie, czy ten system obrony jest nam potrzebny? Czy muszą to być właśnie patrioty? Czy nie jesteśmy w stanie sami coś podobnego stworzyć w oparciu o naszą zbrojeniówkę, a jeśli nie, to ile to ma nas kosztować i czy jesteśmy w stanie to kupić?
I co jest w naszym interesie? Bo takie misje jak w Afganistanie czy Iraku raczej nam nie służą. Nie twierdze za Chirackiem, ze powinniśmy siedzieć cicho, ale powinniśmy coś wymiernego za tą przysługę dostać. Bo co by na nasz udział w Iraku i Afganistanie nie powiedzieć, to nie powinniśmy się oszukiwać, że pojechaliśmy tam żeby walczyć. A skoro nie walczymy o swoje, to przynajmniej powinniśmy coś z tego mieć.

Wizyta prezydenta z pewnością ładnie wyglądać będzie w mediach, ale my powinniśmy znacznie wcześniej wiedzieć czego my chcemy, co jest w naszym interesie. Nie bójmy się mówić „polski interes narodowy”, czy „polska racja stanu”. Bo jeśli my tak nie mówimy, nikt nie powie tego za nas.

www.ZielonyDziennik.pl, Artur Pomper