Zielony Dziennik

Dziennik emigranta: gdzie szukać oszczędności – poradnik dla rządzących

21.09.2011 Torquauy

Dziennik emigranta: jak oszczędzać pieniądze w państwie?

Programy wyborcze mienią się obietnicami, a nikt nie mówi jak je sfinansować. Postanowiłem sam pomóc wskazując jak oszczędzić kasę tam gdzie się da. A wierzcie mi – z pewnością się da oszczędzić. Polskie państwo, jak większość pozostałych na świecie ma tendencję do marnotrawienia pieniędzy. Dziś media podały jak to amerykańskie ministerstwo zamawiało pączki czy inne ciasta na konferencję po 20 dolarów za sztukę. Tak oczywiście też można i może Amerykanów na to stać. Ale nas na to nie stać. Tak samo jak nie stać nas na nowe samochody dla każdego z ministrów, zastępców, dyrektorów, szefów oddziałów – w dół.

A pieniądze dosłownie leżą i się marnują. Armia wciąż kupuje przestarzałe Honkery, po 140 tysięcy za sztukę! Mamy dziewięć organizacji zajmujących się naszym bezpieczeństwem. Spokojnie ze 3 można by rozwiązać. Nie potrzebujemy tylu oczu i uszu, żeby nas śledzić. Agentów i ludzi od mokrej roboty przejęłyby inni, ale zmniejszyłoby się zatrudnienie o tych wszystkich dyrektorów od siedmiu boleści. A jak nie – przenieść do policji. Żeby nie było Agentów Tomków przechodzących na emeryturę w wieku 34 lat.
Należałoby wyciągnąć polskich żołnierzy z Afganistanu – to co już mieliśmy zrobić, zostało zrobione, nic tam po nas. Korzyści z tego nie ma, a koszty są spore. Nie tylko w sprzęcie i pieniądzach, ale także w ludzkich życiach. Wejście do Afganistanu było błędem, tak samo jak nasza pomoc w inwazji na Irak. Powinniśmy się powstrzymać tylko do wysyłania tam komandosów. Brawo Sikorski, który uniknął podobnych wydatków w Libii. Nie musimy zawsze bić się za innych.

Największe pieniądze znajdują się w administracji. Takie na przykład urzędy pracy. Wiadomo, że 90% ludzi, którzy przychodzą są tam tylko po to, żeby nie stracić ubezpieczeń zdrowotnego. Jeden przepis, który ubezpieczyłby wszystkich mieszkańców Polski – a ten urząd mógłby zająć się tym, po co został stworzony. Czyli znalezieniem pracy dla ludzi którzy ją szukają – tych jest około 10% ogółu tam przychodzących. Można by trochę uszczuplić załogę tej firmy. I można by rzeczywiście pomóc chętnym.
Następnie trzeba by zająć się odgórnie administracją. Ustalić ile mają mieć zastępców ministrowie i sekretarze ministerialni. Ile oni mogą zarabiać maksymalnie. Ile mają mieć sekretarek itp itd. Można by ustalić to raz na zawsze. Podobne limity powinny obowiązywać w samorządach. Jak to jest, że w niektórych gminach te same zadania może wykonywać mniejsza liczba urzędników niż w innych? Z pewnością sporo jest miejsca do uszczuplenia załogi. Może też trzeba było się przyjąć samym zadaniom? Może część z nich jest zupełnie niepotrzebna. Państwo też, wydaje się, zajmuje się zbyt wieloma sprawami. Przejrzenie portfela powinności naszego państwa mogłoby przynieść kolosalne oszczędności.

Sejm i Senat – tu do popisu jest sporo. Po pierwsze należałoby zlikwidować finansowanie partii politycznych z budżetu. Niech to one martwią się jak zdobyć pieniądze. Ktoś powie, że to wzmaga korupcję, ale ten system też nie jest najlepszy – skoro wciąż finansujemy Samoobronę i inne kwiatki. Ponadto dopóki nie znajdzie się pomysłu na to co ma robić Senat to powinniśmy z niego zrezygnować. 100 senatorów mniej – jak pisał poeta – trochę mniej purpury, za to więcej miejsca w teatrze… ograniczyłbym także ilość posłów. Niech ich będzie jeden na sto tysięcy – co daje nam około 380 posłów. Może to dużo nie jest, ale i tak by przyniosło ładnych parę milonów oszczędności. Przecież każdy poseł zarabia na czysto 10 tysięcy złotych miesięcznie! Inna sprawa – dlaczego ci wybrańcy narodu mają nie płacić podatków. Powinniśmy z tym skończyć! To chyba niekonstytucyjne, żeby ktoś był równiejszy wobec prawa? A może się mylę?

Kolejne pieniądze są oczywiście w KRUSie i ZUSie. Już ich połączenie dałoby według powtórzonych szacunków (zaczytane w polskiej prasie) 2 miliardy złotych. Podobnie oszczędności dałoby się znaleźć wprowadzając emerytury mundurowe do wspólnego kosza. Ale to nie koniec. Najwyższa pora zabrać było by się za tych naprawdę bogatych rolników. Niech płacą normalne podatki i wpłacają normalne składki na emerytury i renty. Jak ktoś ma 100 hektarów lub więcej to go stać żeby wpłacać 900 złotych na ZUS zamiast części tej kwoty w ramach KRUS. To niesprawiedliwe dla pozostałych.

Na koniec dałbym to, czego chcą polskie feministki. Skoro chcą tej samej płacy za tą samą pracę – co uznaję za słuszne – niech również zrówna się wiek emerytalny kobiet i mężczyzn. Słowem – chcą równouprawnienia – niech je mają, ale ze wszystkimi konsekwencjami. Niestety wraz ze wzrostem wieku emerytalnego dla wszystkich się nie może obyć bez prawdziwych oszczędności.
To tylko początek oszczędności. Są jeszcze pola do popisu, jak już się skończy z tym co wymieniłem. Zostają wydatki na szkoły (na pewno coś się da tam zmienić), wydatki na zdrowie (to jest prawdziwa studnia bez dna – na pewno da się racjonalniej wydawać pieniądze). Z pewnością duże oszczędności dałoby proste uszczelnienie prawa. Tylko kto się odważy? Nie w tej kampanii wyborczej – bo tu nie ma takiego odważnego.

Pozdrawiam gorąco!
Artur Pomper