Zielony Dziennik

Gollob w Bydgoszczy! Czy aby Tomasz?

Niedawne fajerwerki na stadionie bydgoskiej Polonii były, ni mniej, ni więcej, zwieńczeniem dobrego sezonu. Żużlowej drużynie udało się rozstrzygnąć na swoją korzyść rozgrywki w I lidze.

Powodem do dumy był zatem powrót do krajowej elity. Kibice, na cześć zawodników postrzelali i pośpiewali, gdzieś ukradkiem ktoś odkorkował symbolicznego szampana. A potem rozgorzała dyskusja, w której kluczowym okazało się pytanie: co dalej żużlowa drużyno Polonii?
Jest tajemnicą poliszynela, że żużel przestał kręcić kibiców. Wystarczy, po kolejnym meczu ligowym w Bydgoszczy, spojrzeć na frekwencję. I okaże się natychmiast, że sympatyków "czarnego sportu" pojawia się na obiekcie przy ul. Sportowej, z każdym spotkaniem, mniej. Marna frekwencja, to skromne wypływy z biletów i programów. A koszty uprawiania tej dyscypliny, poza tym organizacja zawodów – z każdym rokiem wzrastają. Na dodatek, postępująca recesja gospodarcza spowodowała, że żużel przestał być już tak atrakcyjny, jak kiedyś, dla potencjalnych sponsorów. Popularne jeżdżenie "zawsze w lewo" musi być dziś, ,jak wysokiej jakości produkt, nie tylko atrakcyjnie opakowane, ale z wartościową zawartością. Żużlowa drużyna Polonii nie spełniała już tych kryteriów. A do sportowego widowiska z jej udziałem jeszcze daleko.
Sport to rywalizacja; na żużlu jeździ się w zespole, ale też indywidualnie. Końcowy wynik to nie tylko efekt pracy drużyny, to także pokaz indywidualnego kunsztu. Powiedzmy jasno: GWIAZD! Czy w bydgoskim żużlu jest dla kogo przychodzić na stadion? Pytanie, jakkolwiek by nie zabrzmiało retorycznie, natychmiast znajduje odpowiedź. Od czasu, gdy Bydgoszcz opuścił Tomasz Gollob – takowej nie ma. Emil Sajfutdinow, skądinąd bardzo sympatyczny młody Rosjanin, okazał się zaledwie pojedynczym meteorem. Trzeba mu oddać, że pokazał klasę, gdy po spadku zespołu z Ekstraligi, zgodził się pozostać w Bydgoszczy i pomógł klubowi w szybkim powrocie z ligowej banicji. Ale Emil nie jest i nigdy nie będzie zawodnikiem formatu Tomasza Golloba, wciąż jeszcze aktualnego mistrza świata. Jazda Tomasza wyzwala adrenalinę, podnosi bardzo wysoko temperaturę emocji na trybunach. Tomasz Gollob, to ktoś w światowym żużlu, więc każda jego obecność w zawodach przyciąga niczym magnes, kibiców na stadion. Żużlowiec z Rosji, choć jeździ tak widowiskowo, nie gwarantuje aż takich atrakcji.
Golloba jeżdżącego w barwach bydgoskiej drużyny ostatni raz mieliśmy okazję podziwiać osiem lat temu. Opuścił Polonię, opuścił Bydgoszcz, porzucił swoich oddanych fanów, bo miał dużo poważniejsze plany sportowe.
Realizacja ich w jego rodzinnym gnieździe byłaby niemożliwa. Ale nie tylko ambicje sportowe zdecydowały o tym, że Gollob ruszył w Polskę (Tarnów, Gorzów). Wojnę wybitnemu sportowcowi wypowiedział były prezydent Bydgoszczy. Pastwił się nad nim, gdy ten w lokalnych wyborach przeszedł do obozu konkurenta Konstantego D. Tomasz zapomniał ledwie o tym epizodzie, "do pieca" dorzuciła osobista małżonka Brygida. Diabeł ją opętał. Wybitny polski sportowiec wypadł z okładek najpopularniejszych magazynów i wylądował na pierwszych stronach pism bulwarowych. Sprawy, w które został uwikłany, jeszcze nie znalazły swojego finału.
Po awansie żużlowców Polonii do Ekstraligi powrócił temat powrotu popularnego "Chudego" do macierzystego klubu. Zaangażował się w to Jerzy Kanclerz, przyjaciel Golloba, na co dzień dyrektor sportowy Polonii. Misja niewdzięczna, ale nie ma dnia, aby Jurek nie szeptał "coś tam, coś tam" do ucha kumplowi. Jesień może być interesująca, choć osobiście jestem, akurat w tej sprawie, sceptyczny. Tomasz Gollob, choć w tym sezonie nie obroni tytułu indywidualnego mistrzostwa świata, ma jeszcze coś do zrobienia w Gorzowie. Tamtejszy żużlowy boss – Władysław Komarnicki, gdy Tomek zmaga się ze swoimi osobistymi problemami, wyciągnął bowiem do niego przyjazną dłoń.
Nie znaczy to jednak, że nazwisko Gollob nie ma szans pojawić się w nadchodzącym sezonie w składzie bydgoskiego klubu. Żużlowe areny ma apetyt zdobyć także Gollob, tyle że Oskar. To syn starszego brata Tomka – Jacka. Byłego żużlowca, może pozbawionego takiej charyzmy jak Tomek, ale sportowca ambitnego. Właśnie ten z przymiotów rozpiera syna Oskara, który chciałby ścigać się z podobnymi sukcesami, co ojciec a zwłaszcza stryj. O to zadbać ma rozkochany we wnuku dziadek Władysław. To popularny "Papa" Gollob przygotowywał Oskara do wymagającego egzaminu na licencję żużlowca. Jak twierdzi, wnuk ma smykałkę do jazdy na motocyklu nie mniejszą niż Tomek. Nie zasypuje więc gruszek w popiele, lecz prowadzi już rozmowy z władzami Polonii, mające doprowadzić do podpisania profesjonalnego kontaktu.
Tylko czy, znając pazerność pana Władysława, na pozyskanie żółtodzioba Oskara, będzie stać bydgoski klub?

TADEUSZ BRONOWSKI