Zielony Dziennik

„Dobranoc , do widzenia, cześć. Giniemy!” 25. rocznica największej polskiej katastrofy lotniczej.

Na pokładzie samolotu Polskich Linii Lotniczych LOT znajdowało się 183 pasażerów. Zginęli wszyscy. Taki był bilans największej katastrofy w dziejach polskiego lotnictwa cywilnego. Po 25 latach pamięć o ofiarach jest wciąż żywa.

25 lat temu, 9 maja 1987r. z płyty warszawskiego Okęcia wystartował samolot „Tadeusz Kościuszko”. Była godzina 10:18. Na pokładzie – 172 pasażerów i 11-osobowa załoga. Lot miał trwać jeszcze kilkanaście godzin, jego celem był Nowy York. Pasażerami były osoby, którym udało się dostać wizę do USA , dającą szanse na nowe, lepsze życie. Jednak tego dnia szczęście ich opuściło. Niecałą godzinę po starcie wszystkie 183 osoby już nie żyły.

„Giniemy!”

Problemy samolotu Ił-62M „Tadeusz Kościuszko” zaczęły się ok. godziny 10.40. Maszyna znajdowała się nad Grudziądzem. Nastąpiła awaria jednego z czterech silników, co spowodowało pożar. Pierwszy pilot kapitan Zygmunt Pawlaczyk wydał rozkaz zawrócenia samolotu na warszawskie lotnisko. Mimo znacznie bliższych lotnisk w Modlinie czy Gdańsku to właśnie Okęcie było wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt gaśniczy. Z tych chwil zachowały się dramatyczne nagrania z kabiny pilotów – dwa silniki oberwało, dwa silniki obcięło (…) Nie wiemy co się stało. W tej chwili piloci stracili kontrole nad maszyną. O godz. 11:12 czarna skrzynka samolotu rejestruje ostatnie słowa kapitana Pawlaczyka – Dobranoc, do widzenia, cześć, giniemy!. „Tadeusz Kościuszko” z prędkością prawie 500km/h runął na ziemię. Samolot rozbił się w Lesie Kabackim, 5km od lotniska. Impet uderzenia był tak duży, że 57 ciał nigdy nie zidentyfikowano.

Nie można pominąć jeszcze jednego. Piloci w ostatnich chwilach lotu odciągnęli maszynę od terenów zabudowanych i skierowali ją w stronę lasu. Mieszkańcy Ursynowa nazwali imieniem kapitana Pawlaczyka jedną z ulic. Druga nazwana została aleją Załogi Samolotu „Kościuszko”.

Winnych brak

Do dziś nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności za tę tragedię. Wg powołanej komisji rządowej, na czele z wicepremierem Zbigniewem Szałajdą, przyczyną katastrofy była "awaria łożyska podpory pośredniej wału silnika". Wskazano, że odpowiadał za to radziecki producent. Rosjanie ani myśleli się zgodzić z tą opinią. Wg nich zawinili piloci chcący lądować w Warszawie zamiast na bliżej położonym lotnisku. Koniec końców polska komisja przygotowała raport, który po wielu rozmowach w Moskwie został podpisany w listopadzie 1987r. Zawierał poprawki do instrukcji użytkowania ił-62M oraz 19 zaleceń, z których aż 12 dotyczyło zmian konstrukcji silnika. Ostatecznie śledztwo zostało umorzone.

25 lat po katastrofie pamięć o ofiarach jest nadal podtrzymywana. W miejscu tragedii postawiono krzyż oraz głaz z nazwiskami wszystkich ofiar. Co roku rodziny ofiar spotykają się w tym miejscu, aby wspólnie się pomodlić. Choć minęło już tyle lat, na drzewach w okolicy wciąż widać ślady katastrofy. Może również dlatego w tym miejscu pamięć o tragedii jest wciąż żywa.

Sebastian Klauziński