Zielony Dziennik

Refleksyjny listopad…

Jest wieczór..siedzę w pokoju przy kominku..patrząc w jego żywy ogień..podziwiam wesołe iskierki..wokół mnie cisza..słyszę jedynie bijące serce domu czyli zegar… uświadamia mi on, że czas nie stoi w miejscu..pomieszczenie w którym jestem wypełnia zapach herbaty waniliowej..jest ciepło, przyjemnie i bezpiecznie..

W towarzystwie nocy prowadzę dialog z własnymi myślami..cisza mnie inspiruje..a noc – podsłuchuje, ale wiem że to co usłyszy..nikomu nie powtórzy..

Snuję marzenia o wielkiej miłości..próbuję sobie wyobrazić jakby to było, gdyby wprowadziła się do mojego życia..na pewno byłoby inaczej..byłby sens, inna jakość..cel..radość, szczęście..spełnienie..

Później robię życiowy bilans..do pewnych chwil odnoszę się sentymentalnie..do innych nie..analizuję swoje osiągnięcia..nie było ich dużo..ale mimo wszystko..jestem dumna..

Myślę też o zmianach..ale na większość kwestii nie mam wpływu..więc nie oczekuję spektakularnych przemian..czasem stwierdzenie „Każdy jest kowalem swojego losu” traci moc..

Wspominam osoby, które niegdyś obecne były w moim życiu, wpływając na jego kształt..dziś została po nich żywa pamięć i mądrość, którą przekazuję kolejnym ludzkim istnieniom..

Dziś jest taka refleksyjna noc..

 
 

A.N.  zd24.pl