Zielony Dziennik

Otyli kontra głodni – problemy XXI wieku

Na świecie jest więcej otyłych niż głodnych – podał dziś Czerwony Krzyż
Raport Międzynarodowego Czerwone Krzyża stwierdza, że na całym świcie jest 925 milionów głodnych ludzi, codziennie. Jednocześnie ponad półtora miliarda osób jest otyłych. To niebywałe proporcje.

Niedawno pisałem o biedzie brytyjskiej lub amerykańskiej – to tam łatwo rozpoznać biednego człowieka po jego tuszy. Te społeczeństwa są tak bogate, że nie pozwalają nikomu głodować. W takiej Anglii nie ma problemu, że ktoś jest głodny. Najczęściej jest temu sam sobie winien – bo zasiłek zamiast na jedzenie wydaje na alkohol albo narkotyki. Natomiast jest potwierdzone, że biedni ludzie jedzą gorsze jakościowo jedzenie. Wszelkiego rodzaju fast foody – z dużą ilością soli, która zatrzymuje wodę w organizmie. To i jedzenie nadmiernej ilości słodyczy.

Nasze ludzkie ciało zostało tak zaprogramowane, że jak mamy dużo jedzenia, to magazynujemy je, na wypadek przyjścia chudych miesięcy (albo lat). Tak mieli pierwsi myśliwi – zbieracze. Ich pożywienie stanowiło to, co mogli zebrać, upolować znaleźć. Co oznacza, że nigdy nie było wiadomo z czym wrócą do domu. Raz był to jelonek, a raz nawet wiewiórka się nie napatoczyła. A żyć trzeba było dalej. Więc jak dało się pojeść – to się najadało do syta, albo do przesytu. Bo i jedzenie trudno było przechować. Po to właśnie mamy tkankę tłuszczową.

Tak zostaliśmy zaprogramowani, albo inaczej – tak sami się doprowadziliśmy metodą naturalnej selekcji. W tkance tłuszczowej jest nasz zapas energii, który miał nam wystarczyć na te dni, gdzie nie było nic do jedzenia. Z tym, że już nie zbieramy jedzenia jak kiedyś. Jesteś głodny – to nie musisz upolować niczego. Co najwyżej promocję w supermarkecie. Więc przyzwyczajenia naszego ciała zostały, ale już nie mamy takich potrzeb wydatkowania energii. Więc tyjemy.

Raport podawał, że to nie ilość jedzenia jest za mała, żeby wyżywić te ponad 900 milionów głodujących. Ale ich dystrybucja. Bogate kraje północy mają jedzenia pod dostatkiem. Biedne państwa południa borykają się z ilością osób do wyżywienia. Na początku lat 60-tych, gdy na kontynencie afrykańskim były dwa wolne państwa – Liberia i Etiopia w zasadzie głodu nie znano. O ile nie było jakieś przewlekłej klęski żywiołowej, to było całkiem znośnie. 50 lat później ONZ karmi dzień w dzień dziesięć milionów osób. 10 000 000 osób dziennie! To porażająca ilość. I ci ludzie nic nie robią, tylko czekają na tą pomoc humanitarną.

A w międzyczasie, z braku laku i zajęcia płodzą kolejne dzieci, które także nic nie będą robić przez całe życie. Będą też czekały na swoją miskę z jedzeniem.
Cokolwiek powiedzieć o kolonializmie, który był wyzyskiem ludzi. To nigdy w czasach kolonializmu nie było takiej rzeszy głodujących ludzi jak dziś. Ale po dekadzie wolności – gdy na niepodległość wybiło się najwięcej afrykańskich krajów zaczęły się problemy. Pierwsi przywódcy narodowi byli jeszcze w miarę wykształceni i mieli poparcie społeczne i międzynarodowe. Ale potem przyszły lata bezustannych walk o władze. Z licznymi zamachami stanu – mniej lub bardziej krwawymi. Nie dość, że zginęły miliony – to kolejne miliony zostały wygnane ze swojej ziemi, pozbawione jakiejkolwiek zajęcia, a ziemia została ugorem.

A jak nie masz pracy – to zwykle nie masz co jeść. Skrajnym przypadkiem jest Zimbabwe rządzone przez tego samego dyktatora od wielu, wielu lat. Niegdyś spichlerz południowej Afryki teraz Zimbabwe nie tylko boryka się z szalejącą hiperinflacją, ale z autentycznym głodem setek tysięcy ludzi. Pomysł, żeby znacjonalizować ziemię białych ludzi był totalnym ekonomicznym błędem, za który płacą wszyscy mieszkańcy tego jednego z najbiedniejszych krajów świata. Ale głodujących jest wielu gdzie indziej – na przykład w Północnej Korei, czy w Strefie Gazy. W Haiti, zniszczonym przez trzęsienie ziemi, w wspomnianym Zimbabwe, Afganistanie i innych miejscach.

Raport uwypuklał różnice między płciami – 60% głodnych i głodujących to kobiety. Czy to oznacza, że mężczyźnie sobie lepiej radzą? Niekoniecznie. W takich Chinach na przykład jak się urodzi dziewczynka, to dla rodzice chcą się pozbyć. W kraju, gdzie można mieć tylko jedno dziecko pożądanym potomkiem jest chłopiec. Bo on pomoże w domu, zwłaszcza na starość, a dziewczynka to wydatki. Do pomocy mało się nadaje, a trzeba przecież posag zapłacić. To dlatego w Chinach jest znacznie więcej chłopców niż dziewczynek. W biednych krajach podobnie się uważa – chłopiec to przychód, dziewczynka to wydatek. Dlatego też więcej jest kobiet głodujących niż mężczyzn. Chociaż to kobiety zwykle są bardziej zaradne, to one cierpią też najbardziej na głód.
To niesamowite. Przy całym naszym postępie technicznym, także w rolnictwie, wciąż nie jesteśmy nakarmić wszystkich ludzi. Podczas gdy inni są otyli. Coś się z naszym światem źle porobiło…

www.ZielonyDziennik.pl, Artur Pomper

http://www.rp.pl/artykul/9102,721129-Na-swiecie-jest-wiecej-otylych-niz-niedozywionych.html