Dziennik emigranta: o medycynie

0
1420
views

29.01.2011
Dziennik emigranta: o medycynie

Zasłyszane: dzisiaj więcej pieniędzy wydaje się na powiększanie biustów oraz lekarstwa na utrzymanie erekcji u mężczyzn niż na przeciwdziałanie demencji oraz chorobie Alzheimera. W dodatku choroby pamięci dotykają coraz to młodszych osób, to nie pokolenie siedemdziesięciolatków musi się martwić – coraz więcej pięćdziesięciolatków ma te same problemy. Co z tego wynika? Jeśli nie przewartościujemy naszych priorytetów już za niedługo będziemy mieć zastępy niesamowicie biuściastych kobiet oraz mężczyzn w nieustającą erekcją, którzy się będą pałętać wszędzie gdzie popadnie, bo nie będą pamiętać do czego to jest im potrzebne.
Pośmiać się można i trzeba, ale problem pozostaje. Na co powinniśmy wydawać pieniądze? Na jakie badania? Na ratowanie życia? Na przedłużanie życia? To jest ważne już dziś. Bo na efekty przyjdzie nam poczekać lata. W ciągu ostatniego pięćdziesięciolecia dokonał się nieprawdopodobny postęp w medycynie. Znacznie ograniczono śmiertelność noworodków. Znacznie zwiększyły się szanse przeżycia, dzieci które nie są zdrowe. Z drugiej strony żyjemy znacznie dłużej niż dotychczas. W dzisiejszych czasach 60 latkowie mogą cieszyć się dobrym zdrowiem, a prawdziwe kłopoty zaczynają się dopiero po 85 roku życia. A ich leczenie jest znacznie droższe ze względu na powikłania. I to jest jedna z przyczyn, dlaczego służba zdrowia w każdym kraju to studnia bez dna. Bez wyjątków.
Jednocześnie są miejsca na świecie gdzie lekarz przypada na kilkaset tysięcy osób! Południowy Sudan – jedno z najbiedniejszych krajów świata. Służba zdrowia praktycznie tam nie istnieje. Haiti, w które w zeszłym roku nawiedziło potężne trzęsienie ziemi boryka się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Nawet nie wspominając o epidemiach, na które była narażona ludność, której udało się przeżyć kataklizm – tam warunki higieniczne są przerażające. Dziś w BBC reporterzy pojechali do Pakistanu, do wioski, która parę miesięcy temu nawiedziła największa w tym kraju powódź. Do dziś ci ludzie nie dostali pomocy. Żadnej. Ci ludzie na szczęście przetrwali powódź i obniżenie się wody i zasiali swoje pola. Ale to jak żyją urąga wszystkim standardom – nadal mieszkają w namiotach, a służba zdrowia w zasadzie tam nie istnieje. A pomocy jak nie było tak nie ma, ani od swojego kraju, ani od organizacji międzynarodowych. A przecież zrobiono zbiórki na ten cel w każdym zakątku świata.
A ile jest miejsc na świecie, gdzie ludzie nie mają dostępu do świeżej wody. W kraju, w którym w każdym kranie leje się woda nie zauważamy jaki to jest luksus.

Ale po co szukać daleko – popatrzcie na nasz kraj. Przeciętnego emeryta nie stać dziś na lekarstwa, które powinien wykupić na receptę. Albo, jeśli jest w lepszym położeniu – stać go na połowę tego co lekarz nam przepisuje. Albo ma wybór – jedzenie lub lekarstwa. Zresztą co tu mówić o emerytach – przeciętnego człowieka nie stać na wszystkie lekarstwa. One są strasznie drogie. Lista refundowanych specyfików to kropla w morzu potrzeb.

Więc może trzeba byłoby się zastanowić, jak przybliżyć możliwości nowoczesnej medycyny szerszej liczbie osób. To jest najważniejsze, na to powinny iść pieniądze. Trzeba obniżyć ceny leków, podawać więcej szczepionek. Tylko jak to zrobić, gdy przeciętny czas, który trzeba do opracowania nowego antybiotyku to dzisiaj 20 lat! Kolejne dziesięć lat firmy farmaceutyczne mają patent na ten lek – więc starają się w tym czasie jak najwięcej na nim zarobić. A w tym czasie bakterie, przeciwko którym antybiotyki się wymyśla zdążą już się na nie uodpornić.
Większość czasu zajmuje badanie powikłań i co się stanie gdy nowy lek poda się z innym lekiem. Jak zaczną reagować między sobą. I tylko wielkie przedsiębiorstwa stać na 20 lat badań nad lekarstwami.

Inżynieria genetyczna też jest horrendalnie droga, a korzyści jak na razie specjalnie nie widać. Za to zagrożenia są niewyobrażalne.
Nano-roboty? To na razie mrzonki przyszłości i czyste science-fiction.

Co trzeba zrobić? Ja myślę, że jeśli firmy farmaceutyczne skupiły by się na badaniu nowych lekarstw, ktoś inny – może państwa i ich agendy powinny się zająć przybliżaniem osiągnięć medycyny przeciętnemu człowiekowi. Mówi się dziś, ze człowiek może żyć do 200 lat. Trzeba tylko transplantować co roku lub dwóch mały gruczoł, zwany grasicą. Występuje on u małych dzieci, potem zanika. Jego brak powoduje symptomy podobne do HIV i AIDS – problemy (śmiertelne) z odpornością organizmu. Ale pozwala na przeżycie aż do dwusetki.
Przedłużanie życia? Czemu nie, ale jak patrzę na moich byłych pacjentów (opiekowałem się niegdyś osobami chorymi w ich prywatnych domach) to czasem się zastanawiam – po co żyć długo, jeśli nie ma się nikogo, albo rodzina o ciebie nie dba, albo nie możesz ruszyć się z łóżka. Spotkałem wiele osób, które miały dość takiego życia, i jedyne co robiły to prosiły Boga o szybką śmierć. I Bóg był głuchy na te prośby. W takich momentach jestem za eutanazją. Uważam, że to powinno być nasze prawo – prawo naturalne, zapisane w prawach człowieka. Skoro mamy prawo do życia i do organizowania sobie życia, powinniśmy mieć prawo do skończenia go.

A Wy co o tym myślicie? Na jakie badania powinniśmy przeznaczać pieniądze?

Artur Pomper