Pułkownik nie żyje. Co dalej?

0
1652
views

Narodowa Rada Libijska oficjalnie ogłosiła, że Muammar Kaddafi został złapany. Chwilę później pojawiła się informacja, że zginął wskutek odniesionych ran. Ile w tym prawdy i czy nie była to zwykła egzekucja pewnie nigdy się nie dowiemy. Jednak dopiero teraz, po śmierci Kaddafiego, rozpoczyna się prawdziwe wyzwanie dla Libijczyków.

Zdobycie Syrty i zabicie Kaddafiego jest ważnym symbolem zwycięstwa rewolucjonistów. Z pomocą NATO, a raczej dzięki tej pomocy, w ciągu pół roku obalili dyktatora, który niepodzielnie rządził krajem od 1969 roku. Tyle, że obalenie tyrana to jedno. Ważniejsze jest jednak to, co teraz zrobi Narodowa Rada Libijska. Śmierć Kaddafiego nie skończy konfliktu jaki powstał po wybuchu rebelii. Tysiące ludzi są fanatycznymi zwolennikami zmarłego pułkownika. Pokazały to walki w Trypolisie i obrona Syrty. Szczególnie w tej ostatniej, rodzinnym mieście Kaddafiego, walczono do upadłego. Mimo, że dalszy opór nie miał większego sensu – nie było szans ani na ucieczkę, ani zwycięstwo. Teraz NRL, sama bardzo skonfliktowana, stoi przed dylematem: alienować zwolenników dawnego reżimu, czy dopuścić ich do władzy.

Jeśli dojdzie do wielkiego sądu nad ludźmi do ostatniej chwili wiernych Kaddafiemu, Syrta, a być może i cały zachód kraju stanie w opozycji do przyszłych władz. Konflikt będzie tlił się latami, zaskoczeniem nie będą zamachy terrorystyczne. Z drugiej strony amnestia i grupowe wybaczenie win na pewno nie ucieszy dawnych bojowników, którzy nie walczyli po to żeby teraz współpracować z dawnymi wrogami spod Bengazi, Trypolisu, czy Syrty. Co zrobi NRL? Nie do przewidzenia. Szczególnie, że wewnętrzny konflikt wśród jej członków za chwilę wybuchnie z wielką mocą. Spierają się socjaliści, nacjonaliści i islamscy radykałowie. Kłócą się o ustawodawstwo, formę państwa, rolę religii. I oczywiście o podział wpływów i zysków z ropy.

Już podczas zdobywania Trypolisu zaczęto wspominać o rosnącym wpływie radykalnych muzułmanów wśród powstańców. Bractwo Muzułmańskie, jeśli zdobędzie władzę w Egipcie i ortodoksyjny islam w Libii. Dla krajów zachodnich dość przerażająca wizja. Wydaje się jednak, że taka będzie „wola ludu”, a o to chodzi w demokracji, o której, w kontekście państwa libijskiego, wszyscy zachodni przywódcy. Pozostaje czekać na ogłoszenie wyborów, pytanie kiedy one nastąpią. I na ile będą wolne i uczciwe. Bo równie prawdopodobny jest scenariusz wojny domowej z której wyłoni się zwycięzca – nowy dyktator.

Nie śpią również synowie Kaddafiego. Wciąż pozostają na wolności. Jeśli nie zostaną złapani będą starali się destabilizować sytuację w ojczyźnie. Mają na to fundusze, z pewnością chętnych do pomocy również znajdą. Libia stoi teraz przed ogromnym wyzwaniem – zaprowadzić pokój, opatrzeć rany powstałe podczas wojny. Tylko czy jest to możliwe w kraju tak rozdartym?

Bartek Serafinowicz