Rating – nie taki diabeł straszny

0
1389
views

Zamieszanie wokół ratingów. Stało się coś, co jeszcze rok temu byłoby nie do pomyślenia. Rating USA został obniżony z najwyższego możliwego poziomu AAA do AA+ z tendencją zniżkową.

Świat zamarł w oczekiwaniu. Pierwsze wieści z amerykańskiej giełdy były katastrofalne. Takich spadków nie było od dawna. Światowe giełdy były również znacznie na minusie. Zapowiadano małą apokalipsę. Różne tęgie głowy starały się przetłumaczyć co to jest ten rating i dlaczego on jest tak ważny. Część tak zwanych ekspertów była bardzo negatywnie nastawiona do obniżenia ratingu, część uważała, że nic takiego się nie stało. Sytuacja na giełdach była bliska paniki i drugiego dnia. Ale trzeciego dnia już było lepiej. Optymizm powrócił. Pan Soros został oskarżony o granie na spadek ratingu, za co miał zainkasować dużą wypłatę. Kiedyś już raz zarobił taką kasę, że się głowie nie mieści – upokorzył Bank Anglii i zainkasował okrągły miliard dolarów na tym procederze. Nasuwa się pytanie – czy ten rating jest taki ważny?

Odpowiedź powinna być i tak i nie. Jest ważny i nie jest ważny. Jednak to zależy kogo on dotyczy. Bo na przykład jeśli chodzi o kraje wysoko rozwinięte – to nie ma on takiego znaczenia jak dla pozostałych państw. Przykład? Japonia! Kilkanaście lat temu obniżono jej rating i co? I psinco. Nic się nie stało. Katastrofa nie nastąpiła. Pomimo faktu, że Japończycy są horrendalnie zadłużeni. Nawet bardziej niż Grecja. Japonia ma długów rzędu 200% PKB, Grecja wciąż znacznie mniej (bo tylko 150%). Amerykański dług to teraz 100% PKB. Polski dług konstytucyjnie nie może przekroczyć 60%PKB, na razie jesteśmy ciut poniżej 55%. Jednak o ile dla takich Stanów Zjednoczonych obniżenie ratingu może nie być tak bolesne, to dla Polski obniżenie ratingu byłoby bardzo kosztowne. Bo oznaczałoby większą dziurę budżetową – pieniądze, które zostają pożyczone państwu musiałyby być oprocentowane na wyższą stawkę. I tak już płacimy znacznie więcej niż Japończycy czy Niemcy, ale z drugiej strony znacznie mniej niż Grecy.

Rating to rzecz dość ciekawa. Trzy firmy, które się tym zajmują Standards& Poor’s, Fitch, i Moody’s posiadają de facto oliglopol. Czyli między sobą mają ponad 80% rynku. Istnieje kilka mniejszych agencji ratingowych, ale ich głos nie jest tak ważny jak tej trójki. Uzyskanie raportu jest rzeczą cenną – daje ono pożyczającemu pewność, że transakcja będzie opłacalna. Że pieniądze zostaną oddane z procentem. Dlatego i kraje i firmy płacą spore pieniądze, żeby taki rating uzyskać. Bo ten kto uzyska dobry wynik może pożyczać pieniądze taniej. A dla pożyczkodawcy oznacza, że ryzyko jest mniejsze. Rating AAA uznawany jest za najlepszy – posiadają go na przykład Niemcy. O oczko niżej są obecnie Stany Zjednoczone. Polska ma rating AA-, Grecja DDD co oznacza, że kraj ten jest niewypłacalny, a części pożyczonych pieniędzy nie będzie dało się odzyskać.

Profesor Balcerowicz nie obawia się obniżenia ratingu Stanów Zjednoczonych. Nie boi się, że kryzys powróci. Namawia do tego, żeby nie nadużywać tego słowa – kryzys. Bo wtedy traci ono ostrość i wyrazistość. Tak jak słowo skandal. Dziś to słowo znacznie spowszedniało. W gospodarce są momenty lepsze i gorsze – i to się zmienia. Spowolnienia występują tak jak okresy gdy następuje boom. I to jest normalne. To nie jest nic niezwykłego. To naturalna kolej rzeczy. Są natomiast metody, żeby ograniczać długość i siłę słabej koniunktury.

Rating jest więc oceną wiarygodności państwa, przedsiębiorstwa albo inwestycji. Rating mówi o tym jak dobrze prowadzone jest przedsiębiorstwo, albo jaki jest stan gospodarki państwa, które chce pożyczyć pieniądze. Umożliwia porównanie różnych krajów względem siebie, ułatwia ocenę danego przedsięwzięcia – czy to jest emisja bonów skarbowych, czy pożyczka dla firmy. Ocena podmiotów gospodarczych jest wiarygodna dlatego, że sprawdzanie ratingu dla różnych podmiotów czy krajów odbywa się według ściśle określonych, jasnych metod. To, że Stanom Zjednoczonym obniżono rating, nie oznacza, że ich gospodarka jest w gorszym stanie niż była wcześniej – dla nich to jest niejako sprawa prestiżu. To jest też sygnał dla rządzących, że rating nie jest dany raz na zawsze. Obniżka ta ma za zadanie otrzeźwienie rządzących. Wszak nie wszystko w Stanach Zjednoczonych wróciło do stanu sprzed 2008 roku, kiedy to wybuchł kryzys.

www.ZielonyDziennik.pl, Artur Pomper