Dziennik emigranta: angielskie abstrakcje

0
1370
views

28.03.2011 Torquay Dziennik emigranta: Angielskie abstrakcje Jak już wspominałem żyję sobie w Anglii prawie pięć lat.Przyjeżdżając miałem tutaj dość wygórowane oczekiwania. Liczyłem, że Wielka Brytania to kraj dobrobytu, że tu się żyje lepiej, łatwiej oraz rozsądniej. Dziś chciałem opowiedzieć o moich rozczarowaniach. Bo jest ich całkiem spora kolekcja. Oto niektóre przykłady: Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że Wielka Brytania – kolebka demokracji, że tutaj jakoś będzie się żyło normalniej. Bo przecież oni mieli ponad dwa stulecia na zbudowanie sobie instytucji, które ich życie będą ułatwiać. I nie przeczę, wiele przykładów wskazuje na to, że zdecydowanie łatwiej jest tu żyć. Po pierwsze nikt się nie spieszy. Nigdzie. Choćby świat się walił, nigdzie nie widać, żeby ktoś się denerwował. Kolejka? Przed tobą dziesięć osób, a sprzedawca papla sobie przymilnie do pierwszego z klientów. W Polsce rzecz nie do pomyślenia – zaraz byłoby larum. Tu – spokój, cisza. Każdy grzecznie i jakby się tym nie przejmował. I choć na pewno ludzie są poddenerwowani nie okazują tego wcale a wcale. Dla zabicia czasu konwersują z nieznajomymi stojącymi w kolejce. Najczęściej o pogodzie. Przeciętny Anglik spędza w ten sposób pół roku swojego życia! To prawda, że tu pogoda zmienia się nawet kilkakrotnie w ciągu dnia, ale żeby marnować na to pół roku! Paranoja. Nikt się nie spieszy, ani klienci, ani sprzedawcy. Spróbuj pospieszać barmana, żeby podał ci piwo – zignoruje cię! Spróbuj coś brzydkiego powiedzieć – nie dość, że cię nie obsłuży – zawoła ochronę albo policję, a potem wywiesi twoje zdjęcie na frontowych drzwiach, żeby takiego delikwenta już nigdy nie wpuszczać. Przed przyjazdem wydawało mi się, że tutaj to już wszystko jest zrobione tak na cacy, ale prawda jest taka, że większość rzeczy zrobiono tutaj na iście polską modę za komuny – czyli na odpieprz się! Prowizorka za prowizorką. Nowe domy po roku pokazują jak licho były zbudowane. Ja wiem, że tutaj jest cieplejszy klimat, ale Anglicy budują się jakby co najmniej żyli w tropikach. Kiedyś mieszkałem w domku, którego ściany nie miały więcej niż 10 cm grubości. I to tu jest norma. Nie daj Bóg mieszkać w jakimś wielorodzinnym budynku – wszystko słychać! Zero prywatności. I te niedoróbki na każdym kroku. W domu, w którym mieszkam, robotnicy, żeby oszczędzić na pracy, zamiast zrobić porządne odpływy z rynien z wyższego piętra postanowili zrobić taką oto prowizorkę. Przez cały pokój pomiędzy podwieszanym sufitem, a podłogą piętra wyżej włożyli połówkę rynny, żeby odciągała wodę spływającą po tarasie! Jeszcze jakby położyli pełną rynnę, a to była połowa. I tak ilekroć przyszedł większy deszcz w paru miejscach, na łączeniach rynny woda przelewała się przez sufit. W przynajmniej połowie domów, chyba przez źle pojętą oszczędność nad każdym kranem wiszą dwa kurki. Jeden od zimnej, a drugi od ciepłej wody. I oczywiście jest problem, żeby ręce umyć. Bo pod zimną wodą trudno, a ciepła woda zazwyczaj jest horrendalnie gorąca. I tak jest prawie wszędzie. Publiczne toalety? Prawie wszędzie tak samo. A co najgorsze – zwykle kran jest tak blisko zamontowany do krawędzi umywalki, że nie sposób podłożyć tam ręki. A jak rozwiązują problem zbyt gorącej wody? Ostrzegają przed nią! Genialne, nieprawdaż? Ostatnio kolega wiózł z Polski wannę dla przyjaciół mieszkających w Anglii. Gdy zapytałem po co, odparł, że w Anglii owszem można kupić narożną wannę, ale tylko lewą. Prawe są, ale trzy razy droższe i to tylko na zamówienie! Czasem można by pomyśleć, że przeciętny Anglik jest głupkiem, ale kiedyś słuchając radia omal nie padłem z wrażenia. To był czas, gdy szalała epidemia grypy. Wszyscy bali się zarażenia. Słuchałem programu, w którym wypowiadał się jakiś znany doktor. Zalecał on, żeby rodzice zakupili dla swoich dzieci termometry do monitorowania temperatury swoich pociech. Ja nie wiem, ale wydaje mi się, że w prawie każdym polskim domu znajdzie się takie urządzenie. Tutaj jak najwyraźniej nie. Tutaj do tego potrzeba epidemii, żeby ludzie zaopatrzyli się w taki sprzęt. Ale więcej takich sytuacji ma miejsce. Tu, w królestwie panującej, ale nie rządzącej Elżbiety Drugiej niezwykle rozwinięty jest przemysł BHP – bezpieczeństwa i higieny pracy. Przemysł ten rozrósł się do takich rozmiarów, że nie można już niczego zrobić, bez wytycznych jak to zrobić „bezpiecznie”. Na wszystko są procedury i zalecenia bezpieczeństwa. I są ich miliony. I do wszystkich trzeba się ustosunkować i ich przestrzegać. Wynik jest taki, że nikt nie zastanawia się co robi, tylko robi tak jak jest napisane. Bo jak jest napisane w rozporządzeniu, to już nie trzeba nad tym myśleć. Procedury wykorzeniły myślenie tak skutecznie, że niedługo trzeba będzie specjalnych szkoleń do tego żeby podetrzeć sobie zadek. Bo same procedury nie wystarczą. Trzeba na wszystko mieć pozwolenie poparte szkoleniem. A same szkolenia to świetny interes. Bo te wszystkie certyfikaty trzeba jakoś zdobyć – to znaczy, ktoś musi cię przeszkolić, a czasem nawet przetestować jak zrozumiałeś to, co ci do głowy tłukli. W każdej pracy jaką wykonywałem musiałem przejść szkolenie przeciwpożarowe. Owszem – powie ktoś, że coś takiego zawsze może się przydać. Nie przeczę. Ale sam pracowałem w miejscach, które spokojnie by można było nazwać pułapkami. Zaprószenie ognia w paru miejscach skończyłoby się kompletną katastrofą – wszystko doszczętnie by się spaliło, a ludzie wraz z budynkiem.. Kolejna paranoja? W kraju, do którego ciągną miliony emigrantów nikt tak na prawdę nie umie ich policzyć. Konia z rzędem temu, kto mi powie ile mieszka Polaków na Wyspach? Nie wie rząd, nie wie polska ambasada, nie wie policja. Nie wie nikt. Wątpię też żeby narodowy spis powszechny dał odpowiedź. Dlaczego? Sam po sobie wiem, że nie wszyscy dostali do wypełnienia ankiety. Wielka Brytania jest trzecim krajem na świecie jeśli chodzi o pewną statystykę. Niechlubną dodam. Otóż zaraz po Stanach Zjednoczonych i Rosji właśnie Albion, to kraj gdzie przypada najwięcej osób osadzonych w więzieniach. Problem polega jednak na tym, że więzień jest za mało i większe szanse na odsiedzenie wyroku ma złodziej od gwałciciela. Nie śmiem nawet przypuszczać jakie są statystyki recydywy. Czasem aż strach nie zamykać drzwi za sobą. To dopiero początek angielskich abstrakcji. Część druga już wkrótce. Zapraszam ponownie. Artur Pomper.