Czy euro przetrwa 10 dni, jak by chciał Financial Times?

0
1691
views

Czy czeka nas apokalipsa euro? Dziś stało się coś nieprawdopodobnego. Niemcy próbowały sprzedać swoje dziesięcioletnie obligacje, ale 35% nie znalazło chętnych! A nie mówimy tu o sumach z księżyca. To było „tylko” sześć miliardów euro było do sprzedania. Jeszcze nigdy to się Niemcom nie przydarzyło.

Tym samym brak zaufania do euro przeniósł się z krajów peryferyjnych do samego centrum euro. Najwyraźniej inwestorzy przestali wierzyć, że Niemcy są w stanie udźwignąć ratowanie wspólnej waluty. Co będzie dalej?

Nie jestem makroekonomistą, ale nawet moje skromne wykształcenie ekonomiczne (miałem makroekonomię na studiach jako przedmiot, chyba przez pół roku) daje podstawy żeby być w niepokoju. Oto de facto zaatakowano największą gospodarkę Europy. Jeszcze tydzień wcześniej nikt nie miał żadnych wątpliwości, że coś takiego jest niemożliwością – a dziś to jest faktem. Niemcy nie sprzedały swoich obligacji, choć są jedną z zdrowszych gospodarek Starego Kontynentu. Niemcy są największą gospodarką nie tylko Wspólnoty, ale także Europy. Są motorem całej europejskiej wymiany. I to one prawdopodobnie zarobiły najwięcej na wprowadzeniu euro dziesięć lat temu.
Niestety nie dokończono wtedy dzieła. Owszem powstała wspólna waluta, ale nie ma nadal wspólnego rządu, który zbierałby wspólny podatek. Ponadto twórcy euro zakładali, że w ciągu lat gospodarki krajów, w których wprowadzono euro ujednolicą się. Ale się nie udało. Dziś tego najlepszym przykładem jest Grecja. Otóż nie udało się, bo chyba nie miało prawa się udać takie ujednolicenie. Do czego mieli równać? Czy do ponadprzeciętnie dobrych Niemców, czy do średnich (powiedzmy) Belgów? I jak? Wprowadzenie tej samej waluty to jeszcze za mało.
Zapomniano, zaniechano wprowadzenie mechanizmów samokontroli. Statut traktatu teoretycznie wprowadzał kary za przekroczenie limitów długu publicznego (rok do roku nie powinien przekroczyć 3%PKB), ale praktyka (Francja czy też Niemcy) pokazała, że te kary są tylko dla wybranych (a raczej ich nie było, bo gdyby były to Włochy nie mogłyby mieć 120% PKB długów) . Gdyby wtedy te państwa zapłaciły ustaloną karę – teraz mielibyśmy pieniądze na ratowanie euro. Tylko, że jeśli ukarano by te kraje, to może Grecja nie miałaby dziś takich problemów. Ojcowie założyciele euro nie przypuszczali, że będzie także potrzeba żeby jakiś kraj wyrzucić ze strefy euro. To było założenie hurra optymistyczne i cokolwiek naiwne. Wydawało się, że ci ludzie, te wielkie mózgi, on powinni wiedzieć lepiej. Ale jak mówią autorytety ekonomiczne – wszystko jest dobrze, dopóki nie wplątują się we wszystko politycy.

Zresztą inna sprawa te autorytety ekonomiczne – można je w bajki włożyć. Żaden liczący się ekonomista dziesięć lat temu nie przewidział kryzysu, w którym się znajdujemy. Nie stworzono mechanizmów, które miałyby choćby monitorować bieg wydarzeń, żeby mieć czas na jakąś reakcję. Jak ostatnio czytałem o ekonomicznych Noblach – są one w większości niewypałem. Nie dość, że część z tych „noblistów” (Alfred Nobel nie zgadzał się na honorowanie swoim nazwiskiem ekonomistów, uważając, że nie są naukowcami) straciła pieniądze na giełdzie, żaden z nich w porę nie alarmował o chciwości kredytów sub-prime od której to wszystko się zaczęło. (Chciwość, która pozwalała zarabiać na tych, co nie mieli prawa posiadać swojego domu, gdyż za mało pracowali) Dzisiejsze problemy Niemiec są pokłosiem właśnie tych złych kredytów i tego, że ekonomia nie jest nauką – jak mówią przeciwnicy ekonomicznych nobli, dawanych przez Narodowy Bank Szwecji, zamiast Komitet Noblowski. Alfred Nobel nie ufał ekonomistom – i jak patrzeć na to co się dziś dzieje, to chyba miał rację.

Co stanie się w przyszłości? Nawet gdybym był ekonomistą nie umiałbym na to odpowiedzieć. Ale zapytajcie osób, które powinny się na tym znać. Ja się przynajmniej przyznaję do niewiedzy. Nie to, co inni…

Artur Pomper