Młodzi, dumni pamiętają sierpień 44

0
1420
views

Przechadzając się wczoraj po Warszawie zauważyłem, że jej mieszkańcy chętniej i przede wszystkim coraz odważniej upamiętniają wybuch Powstania Warszawskiego.

Przebywając w samym sercu Warszawy mogłem zobaczyć jak jeszcze kilka minut przed godziną „W” wszyscy solidarnie zbierali się by wspólnie oddać hołd poległym. Część nawet wyszła z biurowców. Galerie handlowe przed 16. powoli pustoszały. Gdy wybiła godz. 17., zawyła syrena, rozległy się dzwony kościołów, ruch na ulicach w Śródmieściu zamarł, a siedzący w kawiarnianych ogródkach Krakowskiego Przedmieścia ludzie powstali. Zostały również odpalone race przez młodzież, która na swój własny sposób chciała zamanifestować to, że pamięta o wydarzeniach sprzed 68 lat.

O licznym zaangażowaniu mogą poświadczyć tłumnie wędrujący ludzie. Chcieli 1 sierpnia przejść się szlakiem wydarzeń roku 44 po starówce. Rzucały się w oczy przede wszystkim spacerujące razem rodziny, małe dzieci w panterkach, które przebrane były za Małego Powstańca, rowerzyści i motocykliści przejeżdżający przez główne arterie miasta z zatkniętymi flagami, rozśpiewane grupy ludzi z powstańczymi pieśniami na ustach, czy wzorowo zorganizowani harcerze, którzy przemieszczali się w zwartych kolumnach. Trudno rozstrzygać, czy było więcej, czy mniej osób względem roku poprzedniego. Obchody odbywały się w kilku miejscach równocześnie. Tak naprawdę w każdym atmosfera wyglądała inaczej.

To, co cieszyło oczy chyba najbardziej, to młodzież śpiewająca powstańcze piosenki wraz ze starszymi i wspomniani harcerze w mundurach obok swoich starszych harcmistrzów. Doszło do niesamowitej konfrontacji pokoleń, której efektem była ciepła życzliwość. Sam zostałem kilka razy zaczepiony przez starsze panie przechodzące po Cmentarzu Powązkowskim, które chętnie opowiadały mi swoje historie i te, które tam pochowały. Przemieszczając się po mieście widziałem jak zwykli ludzie na przystankach autobusowych ochoczo instruowali jak i gdzie dojechać, gdy tylko zobaczyli dezorientację na czyjejś twarzy.

Nie odbyło się bez niepożądanych i z pewnością nieuniknionych ekscesów. Pojawiło się wiele głosów krytyki i okazało się, że to wydarzenie nie tylko łączy Polaków, ale może również dzielić. Przed wejściem na Wojskowe Powązki zebrała się grupa krytykująca huczne obchodzenie i gloryfikowanie Powstania Warszawskiego, które Polska opłaciła daniną krwi wybitnych ludzi, nie wspominając o niewinnych cywilach w ogóle nie związanych z walkami, którzy przypłacili to życiem. Dało się słyszeć również głosy krytyki tamtych wydarzeń, czy naprawdę było warto i czy ten zryw w ogóle miał jakiś sens. Mimo wszystko powstanie z sierpnia nie skończyło się sukcesem i nie ma co świętować – argumentowali niektórzy. Główne obchody przy pomniku Gloria Victis przeobraziły się w wiec polityczny, gdzie wszyscy demonstrowali swoje poglądy. Były gwizdy i buczenia, wyzwiska i oszczerstwa pod kierunkiem prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Czy naprawdę trzeba było rozdrapywać tę samą ranę? Podobnie jak rok temu pojawiły się fale krytyki i próby oceny wydarzenia. Jednak wydaje się, że w tym wszystkim zatraciliśmy sens obchodów wybuchu Powstania Warszawskiego, w którym chodzi o świadomość. Liczne grupy rekonstrukcyjne, wolontariusze i harcerze ten sens bardzo skutecznie nam pokazują. Biorąc czynny udział w obchodach i spacerując po Warszawie odnoszę wrażenie, że jednak nie wszyscy z takim entuzjazmem odebrali wczorajsze wydarzenia.

Stanisław Ciarka

 

Jak obchody Powstania widziały inne osoby? Poniżej kilka krótkich relacji, refleksji i obserwacji z godziny 17. przytoczonych przez dziennikarzy stołecznej redakcji Zielonego Dziennika.

Aleksandra Kolasa: Sądzę, że każde miasto powinno uczcić pamięć powstańców. Nie można, tak jak prezydent Stalowej Woli, który podjął decyzję o tym, że syreny nie zawyją, ignorować sprawę. Ale z drugiej strony, każdy człowiek indywidualnie podejmuje decyzję, w jaki sposób zaznaczyć swoją pamięć. Niektórzy pójdą do Kościoła, zapalą znicz, inni wybiorą się na przedstawienie teatralne dotyczące tej tematyki.

Maciek Kasprzyk: O godzinie 17. usłyszałem ryk syren i wyjrzałem przez okno. Samochody jeździły po ulicy bez przerwy, kilka osób spacerowało z zakupami, wszystko wyglądało zupełnie zwyczajnie. Zupełnie zwyczajnie z syrenami w tle. Pomyślałem, że obchodzenie godziny „W” chyba już straciło sens, nikt się tym nie przejmuje.

Chwilę potem przyszła do mnie dziewczyna i powiedziała, że jej tramwaj zatrzymał się, wszyscy wstali i tak trwali w milczeniu. – To było niesamowite – oceniła. Zaskakujące, że działo się to również obok mojego domu, tyle że z drugiej strony, niż patrzyłem.

Ernest Lindberg: Powstanie Warszawskie było katastrofą, pod każdym względem. Zginęło ponad 200 tysięcy ludzi,  Warszawę zrównano z ziemią. Celebrujemy to wydarzenie jak triumf, gdy tymczasem była to klęska.

Harcerze w panterkach,  dzieciaki pod bronią…  Widok dwunastolatków  w za dużych hełmach jest jednym z najgorszych jakie można sobie wyobrazić. W tym sensie pomnik małego powstańca trudno mi zaakceptować. W  krucjacie dziecięcej, nie ma nic podniosłego.