Święto muzyki -Fête de la Musique – Paryż

0
1332
views

Chodząc małymi, brukowanymi uliczkami Montmartre w tle widząc Sacrecoeur, można posłuchać każdego gatunku muzyki. Porozmawiać przy winie z jazzem w tle a przy espresso do bardziej egzotycznych rytmów. Za rogiem można natknąć się na rockowy zespół, kompletnie nieznany, ‘garażowy’ talent na którym ludzie poznają się po jednej piosence. Najwspanialsze jest to, że właśnie ta totalna anonimowość artystów tak przyciąga. Słucha się ich jak starych znajomych, którzy postanowili pograć w swojej ulubionej brasserie. To naprawdę francuskie dolce vita.
Podczas gdy cały Świat biegnie i ściga się, Francuzi siedzą w kawiarni i popijają wino. Najbardziej jednak zaskakujące jest to, że w środku tygodnia potrafią się tak doskonale bawić i rozluźnić. Nie myśleć o tym, że następnego dnia idą do pracy.

Nawiązując do Święta muzyki, można dobrze opisać francuski styl życia i tę kulturę. Mówi się o włoskim dolce far niente, ale moim nowym odkryciem jest jego francuski odpowiednik. Można go zauważyć na każdym kroku, mieszkając chociaż przez moment w mniej turystycznej dzielnicy. Zdecydowanym hitem na moje liście francuskich zwyczajów, jest sposób parkowania. Zderzaki służą do… zderzania się, a raczej odpychania, wpasowywania się w miejsce parkingowe. Podczas gdy w Warszawie na widok zarysowanego zderzaka, kierowca wyskakuje z samochodu niczym Michael Douglas w filmie ,,Upadek”, Francuz delikatnie ustawia się pozostawiając centymetrowe odstępy. Myśli o tym, aby dać szansę jak największej liczbie kierowców na zaparkowanie, a nie pozostawić ‘swoje porsche’ na 3 miejscach parkingowych.
Oczywiście są też wady takiej kultury i obyczajów, które dla Warszawianki były oburzające. Okazało się bowiem, iż zamówienie taksówki w Paryżu jest nie lada wyzwaniem. Aby dostać się na lotnisko trzeba zamówić…4 taksówki, z 4 różnych korporacji. Jedna zapomina przyjechać – bo została zamówiona dzień wcześniej, druga zabiera po drodze kogoś innego a trzecia się gubi w korku. W tej sytuacji jedno jest pewne – Polaka kosztuje to na pewno więcej stresu i nerwów niż trzech taksówkarzy razem wziętych. Jednak po chwili dochodzi się do wniosku, że oni z takim podejściem są na pewno bardziej szczęśliwi… Po takim dniu siedzą w knajpce z lampką/butelką wina, przy dobrej muzyce i rozmawiają do nocy. Smakują bagietki, leżą na trawie bez tabliczek ‘nie deptać’ i dzień zaczynają od espresso z croissantem. Bon appetit!

Podsumowując, można przytoczyć słowa Ernesta Hemingwaya: ,,Jeżeli miałeś szczęście mieszkać w Paryżu jako młody człowiek, to dokądkolwiek się udasz przez resztę życia, idzie on za tobą, bo Paryż jest świętem ruchomym”( ,,Ruchome święto” Ernest Hemingway, 1950).

www.ZielonyDziennik.pl/warszawa  Karolina Balcerzak