Jak oszczędzić pieniądze, szukając informacji w Internecie?

0
1279
views

Dotarcie do sprawdzonych informacji może przełożyć się na spore oszczędności. Przykłady pisze samo życie! Gdy szukamy nowego operatora komórkowego, weryfikujemy ofertę pracodawcy, chcemy kupić nowy samochód albo planujemy zasiew na polu nowymi nasionami, podjęcie niewłaściwej decyzji może skutkować w kolejnych miesiącach albo sezonach w każdym z tych wypadków nie tylko większymi wydatkami, mniejszym dochodem, ale wręcz stratami.

Tego typu decyzje wbrew pozorom podejmujemy dość często. Nic więc dziwnego, że wielu z nas ceni sobie rzetelne opinie o firmach i usługach w internecie. Jak więc do nich dotrzeć, aby uniknąć nieoczekiwanych wydatków i zwyczajnie zaoszczędzić pieniądze?

Zdrowy sceptycyzm

W pierwszej kolejności zalecamy naszym czytelnikom daleko idący sceptycyzm. Wgląd w nastroje społeczne i zaufanie, jakim obdarzamy różne media, daje nam raport „Trust in Media” publikowany od 2014 roku przez European Broadcasting Union. Wnioski są optymistyczne! Wynika z niego, że mieszkańcy Unii Europejskiej największym zaufaniem darzą dziś media tradycyjne: radio, telewizję i prasę drukowaną. Na szarym końcu znajdują się social media i blogi.

Powyższe rezultaty badań powinny cieszyć: stają one w sprzeczności z wydawałoby się dominującym w społeczeństwie przekonaniem, jakoby autorytet mediów szorował po dnie. Tak nie jest. Od dziewięciu lat obserwuje się natomiast spadające zaufanie do mediów społecznościowych: blogów, Facebooka i Twittera w szczególności. Nic dziwnego: medioznawcy zwracają uwagę na brak jakichkolwiek mechanizmów weryfikujących prawdziwość publikowanych w sieciach społecznościowych i na blogach informacji.

Czy warto ufać komentarzom, które może napisać każdy, w dodatku pod pseudonimem, bez powoływania się na źródła? Cóż, wciąż nie brakuje ludzi, którzy bezkrytycznie przyjmują wszelkie informacje znalezione online. Osoby zainteresowane faktami i prawdziwymi informacjami powinny jednak podchodzić do jakichkolwiek znalezionych w sieci rewelacji – szczególnie tych, które stoją w zgodzie z naszymi przekonaniami – z dużą dozą sceptycyzmu.

Źródło informacji

Jeśli szykujemy się do większych wydatków i wpisujemy w wyszukiwarce określona słowa kluczowe związane z potencjalnymi zakupami albo usługami, z których chcemy skorzystać, istnieje niemal 100% prawdopodobieństwo, że trafimy na strony, których właściciele włożyli ogromne pieniądze w ich pozycjonowanie.

Czy oznacza to, że nie sposób dziś dotrzeć do bezstronnych informacji online? Ależ skąd! Wymaga to od nas jednak pewnego wysiłku. Starajmy się korzystać z renomowanych źródeł. W czasach, gdy każdy może założyć stronę WWW i publikować na niej dowolne treści bez jakiejkolwiek kontroli, nigdy nie będziemy mieć pewności, czy porównanie wyciskarek do soku albo wiertarek jest miarodajne. Zarówno poważne tytuły prasowe jak i indywidualni vlogerzy/blogerzy mogą recenzować dane produkty albo usługi w sposób stronniczy albo za pieniądze od producenta.

Jaką mamy gwarancję, że zestawienie kosiarek do trawy nie jest sponsorowane przez firmę, która zajęła w nim pierwsze miejsce? Korzystając z niesprawdzonych serwisów (nie tylko liczba odwiedzin czy wyświetleń się liczy!), możemy mieć niemal 100% pewność, że testy, recenzje czy opinie są publikowane za odpowiednim wynagrodzeniem. W czasach, gdy można „kupić” dosłownie każdego w imię większych zasięgów i klikalności, na placu boju pozostaje dosłownie garstka nieprzekupnych dziennikarzy czy entuzjastów, którzy mają odwagę pisać to, co myślą i którzy nie biorą wynagrodzenia pod stołem za publikowanie przychylnych opinii. Jak ich odnaleźć? Cóż, wymaga to uważności, doświadczenia i… czasu.

Poznaj kilka opinii

Na koniec wymieniamy zasadę, której warto się trzymać nie tylko w przypadku poszukiwania niezależnych opinii na temat produktów i usług w sieci. Aby wyrobić sobie własne zdanie na temat jakiegoś produktu czy wydarzenia, a nie przyswajać bezmyślnie cudze opinie czy poglądy, warto zapoznać się z informacjami na jego temat z różnych źródeł.

Większość z was zapewne zgodzi się z powyższym, ale czy faktycznie stosujecie się do tej zasady? Czy sięgacie równie często po źródła, z którymi nie do końca się zgadzacie, jak po tytuły albo artykuły publicystów, które nie budzą u was jakiegokolwiek dysonansu poznawczego? Odpowiedzi na to pytanie musicie udzielić sobie sami.