Strategia Inwestycyjna

0
1282
views

Ostatnie wzrosty na giełdach powodują, że coraz więcej osób przyłącza się do kupujących. Fundusze Inwestycyjne notują dodatnie saldo wpłat i wypłat, co ilustruje ogólnie nieuzasadniony optymizm.

Śledząc wiadomości w mediach, człowiek może dojść do przeświadczenia, że kryzys już dawno się skończył. Głównym argumentem mediów, przemawiającym za takim stanem rzeczy, jest poprawa sytuacji finansowej firm. Wskaźniki rynkowe dźwigają się z niskich poziomów, więc to już prawdopodobnie koniec najgorszego.

Pisałem już o tym w artykule „Rajd Głupców”. Choć minął od tamtej pory miesiąc, nadal uważam, że gospodarka nie wychodzi na ścieżkę wzrostu. Choć w mediach mogę dowiedzieć się zupełnie czegoś innego, twierdzę, że to nie jest dobry moment na bycze nastawienie do rynków.

Ciągle też uważam, że mamy do czynienia z rajdem głupców. Ten wzrost nie jest oparty na wynikach spółek, a jedynie na życzeniach i nadziei, a one nie są poparte danymi fundamentalnymi. Jeśli sytuacja tak bardzo się poprawia, dlaczego firmy tną zatrudnienie, zamiast je zwiększać? Dlaczego wszyscy ograniczają koszty zamiast inwestować i zwiększać produkcję? Ostatnim wzrostom indeksów towarzyszą jakże „optymistyczne” dane. Dzisiaj, na przykład, czytałem na artykuł „ Magna planuje zwolnić 10,5 tys. pracowników” [1]. Jakże budujące!

Ten wzrost jest szalony. Aby firmy mogły się rozwijać, muszą produkować i sprzedawać. Kupując akcje na giełdzie, interesuję się jej bieżącą kondycją, ale kluczowe znaczenie ma dla mnie perspektywa jej rozwoju, czyli wiadomości, ile będę mógł w stanie zarobić będąc jej udziałowcem w przyszłości. Ograniczanie mocy produkcyjnych ,wynikające ze zwolnień nie niesie za sobą perspektywy wzrostu produkcji. W skali makro, wzrost bezrobocia oznacza mniej pieniędzy w rękach konsumentów, a co za tym idzie, mniej środków, które zostaną przeznaczone na zakupy towarów. Spadek popytu konsumenckiego, spowodowany wzrostem bezrobocia, ma dalsze, negatywne przełożenie na zamówienia dla firm. Konsekwencją tego, jest dalsze zmniejszenie produkcji i kolejne zwolnienia.

Dopóki firmy nie zaczną zwiększać produkcji, a klienci nie zaczną kupować, nie może być mowy o trwałym ożywieniu gospodarczym. Jak na razie, nie widać, aby którykolwiek z tych dwóch warunków był spełniany.
Co robić w takiej sytuacji?

Według mnie, kupowanie akcji w tym okresie jest obarczone wielkim ryzykiem. Ja trzymam się z dala od giełdy od dwóch miesięcy. Sprzedałem akcje i udziały w funduszach inwestycyjnych. Pieniądze ulokowałem na rachunku oszczędnościowym w mbanku, oraz w funduszu pieniężnym dającym około 8% w skali roku. Poza tym, dokonuję bezpiecznych transakcji dających zwrot 6-14% w skali miesiąca. Nie mam długoterminowych lokat bankowych, gdyż stały się dla mnie mało atrakcyjne. Moje aktywa pracują ciągle, a ja oczekuję kolejnej fali spadkowej. Kiedy do niej dojdzie, będę czekał i szukał sygnałów budowania się hossy, które pojawią się dopiero po wspomnianym spadku.

Łukasz Grzesiak
www.Skuteczny-Inwestor.pl