Zielony Dziennik

Vlogi, czyli "nie znam się, to się wypowiem"

Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów – oznajmił kiedyś Stanisław Lem. Od jego śmierci minęło sześć lat, a ja zaczynam odnosić wrażenie, że ludzie o wątpliwej inteligencji nie tylko istnieją i działają w odmętach cyberprzestrzeni, ale powoli przejmują nad nią władzę.

Vlogi (video blogi) to krótkie filmiki, nagrywane by przedstawiać życie codzienne i poglądy jego autora. Tworzone są w seriach i mogą dotyczyć niemalże każdej dziedziny życia – dowiemy się z nich jaki samochód warto kupić, jak stworzyć wieczorowy makijaż lub przygotować domowe pierogi. Wśród vlogerów są inteligentni, charyzmatyczni ludzie z pasją – oni nierzadko mogą się poszczycić rekordową liczbą subskrybentów. Zdarzają się jednak "kosmici". Ich miejsce w sieci definiuje autorskie sformułowanie Internautów – przebywają "po tej dziwnej stronie YouTube'a".

Etatowym dziwakiem vlogów jest niejaki Paweł Luntek, prezentujący szerszej publiczności swoje przygody na grzybobraniu, przygotowania do wizyty u babci czy recenzje perfum (damskich). Na filmikach prezentuje się w pełnym makijażu, z fantazyjną fryzurą i piercingiem, w ubraniach, które ciężko nazwać stuprocentowo męskimi. Elokwencja Luntka nie powala na kolana – jego vlogi przepełnione są piskliwymi okrzykami, westchnieniami w stylu zmanierowanej gwiazdy pop i przerywnikami w stylu "także ten". Nieliczni podziwiają go za odwagę i życie w zgodzie z samym sobą. Większość sugeruje psychiatrę, nakazuje, by się "ogarnął", wyzywa od "ciot", "pedałów", "ścierw". Sam Luntek wydaje się tym nie przejmować .

Witam was bardzo serdecznie, dzisiaj będzie makijaż na specjalne życzenie – tak rozpoczyna się filmik,  w którym trzynastolatka pokazuje, jak można malować się do szkoły. Dziewczynka nagrała w sumie dziesięć odcinków swojego vloga. Mimo, że od daty ich powstania minęło 2 lata, cieszą się niesłabnącą popularnością. "Makijaż w szarościach" czy "Zdobienie paznokci" stały się pretekstem do skrytykowania młodego pokolenia.  W komentarzach pod filmikami, Internauci prześcigają się w strofowaniu młodej vlogerki. Czy mają rację? Chyba tak. Smutnym faktem stało się to, że młodzi ludzie zamiast sięgać po dobrą książkę lub film, wolą poświęcić się złudnej "karierze" w Internecie i błyszczeć… swoją głupotą i niedoświadczeniem.

Grono dzieci-vlogerów jest ogromne. Udostępniają w sieci swój wizerunek, nierzadko też szczegóły z życia, które nie powinny być znane szerszej publiczności. Po co? Jaki jest sens publikowania filmików, w których ledwo co nastolatki (autentyczne przykłady) skaczą po ogródku w rytm tandetnej piosenki, pokazują, co noszą w torebce, jak ubierają się na spotkania z przyjaciółmi i którego pudru z osiedlowej drogerii używają? Ich vlogi są w stanie zainteresować tylko równie niedoświadczone, zagubione dzieciaki, które rozpaczliwie szukają wzorca i autorytetu. I dopóki choć jedna osoba będzie chciała obejrzeć taki filmik (obojętnie czy po to, by go docenić czy skrytykować), będą istniały vlogi, które nie niosą ze sobą żadnych wartości.

Sonia

Exit mobile version